Seria Poleca Adam Michnik
Wojnę domową poprzedza rewolucja nowoczesności, zdetonowana przez zmiany społeczno-ekonomiczne i świadomościowe. Wtedy też wspólnota etniczna rozszczepia się na dwie antagonistyczne części, które poczuwają się do odmiennych systemów wartości, inaczej oceniają wspólną przeszłość i widzą rozdzielną przyszłość. W wojnie domowej zderzają się dwie wykluczające się kultury w obrębie tej samej jedni etnicznej. Uprzystępniają to przypadki wojen domowych – w Stanach Zjednoczonych między kapitalistyczną Północą a secesjonistycznymi stanami południowymi, feudalno-niewolniczymi w swym jestestwie, oraz w Rosji, gdzie starli się dziedzice Rosji petersburskiej, proeuropejskiej, z żywiołem ludowym, wymodelowanym przez schedę eurazjatycką, moskiewską. Wojna domowa w Polsce chromała dotąd w połowiczności. W czasach nowożytnych sprawa wybicia się na niepodległość przytłaczała kwestię unowocześnienia i retuszowała wynikające stąd antagonizmy. Konflikty między tradycjonalistami a modernizatorami nie przybierały drastycznych rozmiarów. Od 1980 roku w kraju toczy się rewolucja unowocześnienia, nad którą wciąż nawisa cień wojny domowej.
Ta książka szuka odpowiedzi na pytania: skąd przychodzimy, gdzie jesteśmy, dokąd podążamy? Albo też – o co spieramy się, o co toczymy nasze wojny domowe? Autor przygląda się ponownie, z dzisiejszej perspektywy, trzem wojnom domowym: amerykańskiej, rosyjskiej i polskiej. To jest próba wystawienia rachunku naszym czasom. Próba sporządzona z rozmachem godnym wielkich polskich eseistów dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Tekst napisany z pasją, erudycją i goryczą wymusza podziw i sprzeciw. Autor proponuje nową perspektywę myślenia o amerykańskiej wojnie północy z południem, czy też o rosyjskiej wojnie domowej bolszewików z białą Rosją. Zastanawia się, jaki był istotny sens tych wojen i na ile wciąż żyjemy w ich cieniu. Ale to także nowy rzut oka na polską historię, która wedle autora nie jest po prostu zimną wojną modernizatorów z tradycjonalistami, to nie jest wojna lewicy z prawicą, to nie to samo też, co zimna wojna endecji z obozem Piłsudskiego. Bratkiewicz pisze: „We współczesnej Polsce, jak i w wielu krajach świata, gdzie demokratyczność budzi niemałe wątpliwości, przykładanie miernika «lewicowości» i «prawicowości» do zachodzących obecnie zjawisk socjopolitycznych często sygnalizuje lenistwo badawcze i indolencję. Przypomina to, jako onego czasu wytężali się «korespondenci robotniczy» w Sowietach, usiłujący dla prasy proletariackiej opisać strusia (…) portretowali go więc jako kurę wielkości kobyły, która w ogonie ma «burżuazyjne damskie pióra». Lewicowości w PiS-ie mieści się tyle, ile kury w strusiu, a jego prawicowość nie wykracza poza wodewilowe strusie pióra. Pisowstwo wykluło się z jaj zaprawdę feralnych i żadną prawicą – godną tego miana wedle kryteriów właściwych dla zachodniej sceny politycznej – oczywiście nie jest (podobnie jak i nie jest lewicą). Przynależy do takiej samej prawicy jak talibowie, którzy wszak są antykomunistami, i nie tak wiele je dzieli od hunwejbinów, którzy uważali się za zaprzysięgłą lewicę”. I taka jest ta książka, tropiciela zakłamania, obrazoburcy i mitotwórcy. Wywołuje uśmiech i prowokuje zgrzytanie zębów ze złości. Ale warto pozgrzytać tymi zębami.
Adam Michnik
Jarosław Bratkiewicz (ur. 1955) – w 1980 roku ukończył z wyróżnieniem Moskiewski Państwowy Instytut Spraw Międzynarodowych (MGIMO) w Moskwie. Od 1982 roku pracował w PAN, podejmując zarazem aktywność w podziemiu solidarnościowym. W 1991 roku został zatrudniony w BBN przy Kancelarii Prezydenta RP. Rok później podjął pracę w MSZ, w latach 1996–2001 był ambasadorem RP na Łotwie. Po powrocie kontynuował pracę w MSZ jako szef Grupy Zadaniowej ds. Iraku, dyrektor Departamentu Strategii i Planowania, dyrektor Departamentu Wschodniego, a w latach 2010–2015 Dyrektor Polityczny MSZ. To zaś, co się działo po dojściu PiS-u do władzy, nie zasługuje na pamięć i wzmiankę – cacatum non est pictum.
check_circle
check_circle