Karpowiczowski poemat polimorficzny to poemat nieistniejący do końca, widmowy, zatrzymany w odwodzie języka, potencjalny. Można go składać z fragmentów, ale to nie załatwia sprawy, bo wiele fragmentów nie zostało napisanych, a te dające się odczytać pojawiają się w kontekstach, których architektury nigdy nie zgłębimy. To już właściwie nie Księga. To sen o Księdze. A może raczej coś pomiędzy snem a jawą, coś na tyle nieokreślonego, że wypisuje się w chwili, gdy próbujemy je zapisać, wpisać w cokolwiek, tak aby został ślad. Jedno z bardziej zapadających w pamięć wrażeń towarzyszących czytaniu Karpowicza: z lektury wynosimy nasze własne ślady – ślady fascynacji, milczenia, podjętej obecności. W rozprawie Bartosza Małczyńskiego odnajduję ten rodzaj zaangażowania, który sprawia, że możemy nagle odnaleźć siebie w wierszu Karpowicza, a już po chwili słyszymy, jak słowa poety rozbrzmiewają w nas, stając się częścią nas samych. To podwójne złożenie pozwala nam czytać Karpowicza tak, jak być może on sam by tego pragnął – w skrytości, a jednocześnie otwartości języka; w pełnym świetle niemożności, o której opowiada i której przyświadcza poezja. (z recenzji Jacka Gutorowa)
SPIS TREŚCI
Wykaz skrótów
WSTĘP DO WEJŚCIA
Część pierwsza
ROZWIĄZYWANIE PRZESTRZENI A PROBLEM TRANSCENDENCJI TEKSTOWEJ
I. Wobec fabuł biblijnych
II. Poetyckie re-lektury dyskursów filozoficznych
III. Galaktyka mitów
IV. W cyrku literatury
Część druga
W STRONĘ GENOLOGII (REKONESANS)
I. Projekt poetyckiej trygonometrii
II. Wiersze-paralaksy
III. Wokół Karpowiczowskich gatunków
WSTĘP DO WYJŚCIA
DOPEŁNIENIE
Bibliografia
Aneks
Nota bibliograficzna
Indeks nazwisk
Podziękowania
check_circle
check_circle